sobota, 21 grudnia 2019

Po dość długiej przerwie. "Kryminał pod psem".

Są książki, które mają ambitne cele kształcenia poglądów lub też podtrzymania ich u czytelników. Są książki, które mają za cel wystraszyć go, wprawić w osłupienie, może i nawet zgorszenie.
Są też takie, które wzbudzają uśmiech i pomimo braku wartkiej akcji, bardzo zwyczajnych postaci i nieskomplikowanej fabuły, potrafią zatrzymać czytelnika na dłużej. Właśnie z powodu swojej pozornej prostoty. Braku swoistych fanfar. Otoczki tak charakterystycznego dla kryminału północnego zaangażowania społecznego.
Temat samotności mało komu jest obcy. Marianna Biel, niegdyś gwiazda chorzowskiej "Uciechy", teraz zdziwaczała mieszkanka familioka o numerze 113 przy ulicy 11 Listopada, zostaje odnaleziona martwa. Groteskowe, w piwnicy, przygnieciona regałem zajmowanym przez jej weka.
Kto zabił? Dlaczego? I przede wszystkim czy to było morderstwo?
Oryginalności dodaje powieści narracja z perspektywy Gucia, kundelka przygarniętego ze schroniska przez Szymona Solańskiego, byłego policjanta, a teraz początkującego prywatnego detektywa.
Gucio rozumie na swój sposób. Jego relacje na temat prowadzonego śledztwa tryskają ironicznym humorem, trafnością obserwacji natury ludzkiej.
Zrozumieniem, że samotność jest straszna, a gorsze jest od niej pozostawanie w zaślepieniu  własnego bólu, pielęgnowanego od lat, jako jedynym znanym i obłaskawionym elementem życia.
Trzeba dać szansę minąć przeszłości, by przyszłość mogła pisać swą historię na nowo.
Sama historia, choć prosta, bez kryminalnego zacięcia, dobrze wpisowuje się w kanon powieści detektywistycznej.
Fakt, że domyśliłam się "kto i dlaczego" kilkadziesiąt stron przed końcem nie sprawił mi rozczarowania, które, przyznam pojawiło się podczas lektury ostatniej książki Jo Nesbø (niemożliwe, żebym po kilkudziesięciu stronach domyśliła się zakończenia)  a nawet przyniosło pewne zadowolenie i satysfakcję.
Może mam szansę zostać  przynajmniej  czytelniczym detektywem.
Nie jest to kolejna powieść w której trup "ściele się gęsto", a im brutalniej uśmiercani bohaterowie, tym lepiej. To mnie ostatecznie przekonało do tej serii powieściowej, bo przyznam szczerze, że odczuwam przesyt książek bliźniaczo podobnych do siebie, różniących się jedynie krajobrazem, kulturą i szerokością geograficzną. Polecam.

1 komentarz: